środa, 24 lipca 2013

Odcinek 1. Merlot

Nowy inny blog. Do tej pory pisałam o górach. Dzisiaj zaczynam pisać o winie. Taki wstępniak dla wszystkich. Bo sama jestem początkującym winoznawcą (do sommeliera uważam że mi bardzo daleko). Ale repetitio mater studiorum est.

Na początek zaczniemy od Francji. A dlaczego akurat od Francji? Tak proszę. Ta Pani w trzecim rzędzie. Nie to nie dla tego, że to kolebka winiarstwa. Zwłaszcza, że nią nie jest. No chyba, że mówimy o winiarstwie nowożytnim. Po prostu dla tego, że zakupiłam nowy kieliszek do degustacji. Do profesjonalnego od Riedla to mu jeszcze daleko, ale zawsze jest lepszy od szklanki. A skoro już nabyłam drogą kupna kieliszek to należało by sprawdzić jak się z niego pije i jak ukazuje bukiet wina. Do sklepu daleko więc otworzyłam to co było w szafce.

A w szafce stało od roku to:
Francja. Producent Patriarche Pere i synowie.
Winogrona zebrane w 2010 roku. Co najmniej 80% winogron szczepu Merlot chociaż zgodnie z informacja zamieszczoną na stronie producenta jest ono złożone wyłącznie z tego szczepu. Zbierane w regionie Langwedocja-Roussillon. Producent co roku dąży do uzyskania tego samego poziomu wina.

OKO
Dość oleiste. Pozostawia na kieliszku "tłuste plamy" niezbyt szybko spływające. O barwie wiśniowego kompotu. Lekko przezroczyste.

NOS
Na początku silny aromat wiśniowy, na drugi dzień zdecydowanie przebijają się nuty dębowe. Troszkę aromatów jak w wielkanocnej babce drożdżowej (drożdże, rodzynki, wanilia). Odrobina "zgniłej" truskawki. Delikatne nuty mokrego tytoniu. Bardzo delikatne nuty pieprzowe. Dużo wyraźniejsze bezpośrednio po otwarciu niż po 24 godzinach. trzeci nos nuty czekoladowe. Suszone śliwki. Figi.

USTA
Spora kwasowość. Taniny łagodne. Lekka słodycz. Wiśnia na ustach. Śliwki.

Ale cóż degustuje od dobrych dwóch godzin więc mogło mi wiele umknąć.  Ale jak na to, że zwykle Merlot mi nie smakuje przyznaje 6,5/10. Zwłaszcza, że jeśli pamięć mnie nie myli butelka kosztowała mniej jak 30 złotych.